Świadome zakupy to jedna z podstawowych zasad należących do trendu Slow Life. Coraz więcej osób zaczyna rozumieć, jak to jest istotne w czasach rozwiniętej sprzedaży sieciowej i ogromnej liczby marketów. Jeszcze kilka lat temu robienie zakupów i ubieranie się w ciucholandach było wyśmiewane i w oczach większości zmniejszało status osoby korzystającej z tego typu zakupów. Dziś zajmę się tematem zakupów odzieży w second handach, ponieważ taki sposób zakupów promują już w tej chwili osoby znane.
Można powiedzieć, że stało się modne. Kupowanie odzieży używanej ma kilka zalet. Najważniejszą kwestią jest oszczędzanie zasobów naturalnych. Produkcja ubrań jest drugim co do wielkości konsumentem wody na świecie (dane instytutu WRI). Poza tym wyprodukowanie ubrań wiąże się z dużym zanieczyszczeniem wód (również w oceanach), a także emituje więcej dwutlenku węgla, niż loty międzynarodowe i cała żegluga, razem wzięte.
Kolejną zaletą kupowania odzieży z drugiej ręki, jest możliwość trafienia czegoś nietuzinkowego, tzw. perełki. Niektórych z tych ubrań nie kupimy w sieciówkach. Bywają też ubrania z kilkunastu lat wstecz, co nie oznacza że są niemodne. Wiele firm wypuszcza serie vintage, które są wzorowane stylistycznie na tamtych latach. Ostatnią, ale jak ważną zaletą jest również cena, za jaką dokonujemy zakupów. Jeśli dobrze śledzimy ulubiony sklep, ceny są obniżane nawet do kilku złotych. Nie wdaję się w dyskusję o jakości i stylu, uważam, że odrobina wyczucia, może czasami lekkie poprawki i można się śmiało ubrać nawet na wielką galę.
Na Instagramie można zobaczyć wiele osobistości ubranych w naprawdę dobrze wyglądające ciuszki, kupione za kilka złotych. W sklepach z używanymi ubraniami są rzeczy różnej jakości, potrzeba więc nieco wprawy i wyczucia, żeby efekt końcowy był dobry. Myślę, że po kilku wizytach w różnych sklepach, określimy, do których warto zaglądać żeby kupić coś dla nas wartościowego.
Zapraszam do świadomych, przemyślanych zakupów.